Magdalena
Sierocka z warszawskiej Szkoły Podstawowej nr 236 umożliwiła kolejne spotkanie
nauczycieli – pasjonatów – praktyków „Hop! Zmiany. Pośród wielu poruszanych
tematów w sposób naturalny na pierwsze miejsce wysunęło się ocenianie.
Wiesława
Mitulska, specjalistka wdrażania oceniania kształtującego na pierwszym etapie
edukacyjnym opowiedziała nam, uczestnikom o praktycznych aspektach pracy z okejem. Co pojawiło się jako bardzo
istotne, to fakt, że jest to przede wszystkim metoda, filozofia edukacyjna,
która jest możliwa do wdrożenia, a potem skutecznej realizacji pod warunkiem,
że spotka się z akceptacją i zrozumieniem ze strony wszystkich uczestników okejowego
procesu. Zatem pracę należy zacząć od rodziców, którzy powinni zrozumieć, czym
jest uczenie oraz jak można obudzić motywację do zdobywania i doskonalenia umiejętności,
pozostając poza systemem ocen wyrażanych cyfrą, emotikoną lub jakimkolwiek
innym symbolem. Tajemnica rozwoju tkwi w prostej zależności między partnerami pozostającymi
w procesie, to pięć strategii ok, z których mnie osobiście najbardziej fascynuje moc informacji zwrotnej i
refleksji.
Uczestnicy
spotkania zauważyli, że jesteśmy tak bardzo przyzwyczajeni do oceniania, że
nawet ta metoda napiętnowana jest semantycznie – „ocenianie” kształtujące.
Zdecydowanie lepiej nazywać ją „widocznym uczeniem”, bo oddaje sam charakter procesu,
w którym znajdują się uczeń, nauczyciel i rodzice.
O ile na
pierwszym etapie edukacyjnym zasadniczo łatwo jest przekonać wszystkich
szkolnych partnerów do porzucenia cyferek w ocenianiu, o tyle w starszych
klasach wydaje się to przestępstwem i herezją. A jednak można!
W
naszych lekcjach szytych na miarę ucznia przede wszystkim zrezygnowałyśmy z oceny
niedostatecznej, która kojarzy się z tzw. poprawami lub swego
rodzaju końcem, ponieważ uczeń, który dostał jedynkę albo musiałby poprawiać,
albo uznałby, że skoro dostał „laczka”, to trudno, a nawet świetnie, bo może zapomnieć
o tym materiale i idzie dalej, bo przecież już są następne lekcje i rzeczy,
które może mu wejdę do głowy, a może nie. Jeśli nie, to trudno, dostanie znowu
jedynkę, chwilę się go poczepiają, a potem znów pójdzie dalej. Na końcu
uwierzy, że jest marny i że właściwie to nic nie warto.
Ponadto przy
ogromie pracy, która zaczęła układać się w efektywny proces, dostrzegłyśmy, że
pozostałe oceny wyrażane cyfrą mają się nijak do wysiłku i zaangażowania
naszych uczniów. Doskonale sprawdzała się informacja zwrotna i dyskusja nad
tym, co już potrafię. Tradycyjna ocena pojawiała się tylko wtedy, kiedy trzeba
było… pokazać rodzicom i może trochę uczniom (wszyscyśmy z tradycji stopnia
szkolnego), że oto dziecko napisało opowiadanie na 4. Ciekawym doświadczeniem
po dwóch latach pracy z takim sposobem oceniania (nie lubię tego słowa) była
ocena końcoworoczna, którą najpierw proponowali uczniowie, a potem my. Okazało się,
że była one zbieżna, niekiedy zaniżona przez ucznia. Dla nas nieważny był
stopień opanowania podstawy programowej, najistotniejszy był skok rozwojowy
dziecka, który nazywałyśmy „milowym
krokiem”.
W związku z
tym szczególnie ważną dyskusję dla nas podjęła charyzmatyczna Natalia Bielawska,
która kojarzy mi się „dżedaj”(zapis celowy) polskiej edukacji. Jest przykładem
jasnej strony MOCY, dowodzi, że edukacja to relacje między uczniem,
nauczycielem (chyba w tej sytuacji to niewłaściwie określenie) i
rodzicami/opiekunami dziecka. Natalia w ogóle zrezygnowała z oceny wyrażonej
cyfrą, jednocześnie dowiodła, że taka filozofia pracy nie czyni ucznia
obibokiem, raczej wyciąga z niego to, co jest jego „mocą”.
Dlaczego nie
stosujemy więc tej filozofii uczenia się we wszystkich polskich szkołach? W
czym lub w kim leży problem?
Krótki przegląd
sytuacji pozwolił wyciągnąć następujące wnioski: przeszkadzaczami są różne
kategorie rodziców, stereotypy szkolne, kultura polskiej edukacji,
nieprzygotowani do zmiany stylu pracy nauczyciele – tzw. „M.” i …
Na ostatnim
spotkaniu z dyrektorem wydziału oświaty: „Proszę przypominać nauczycielom
o systematycznym i obfitym ocenianiu, rodzice się skarżą, że w e- dzienniku nieregularnie pojawiają się stopnie.”
o systematycznym i obfitym ocenianiu, rodzice się skarżą, że w e- dzienniku nieregularnie pojawiają się stopnie.”
W tej sytuacji zrozumiałam, że Wiosnę
Edukacji i Hop! Zmianę muszę wprowadzac również od góry!
Mocy przybywaj!
Mocy przybywaj!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz