15 września 2019

Uczymy się uczyć!

Od nowego roku szkolnego spotkało mnie wiele nowego, w tym 6 klasa, której nie znam. W związku z tym postanowiłam sprawdzić, jacy są. To wspaniałe, "karne dzieci", z przygotowanymi na ławkach książkami, zeszytami i furą różnych sprzętów w piórniku. Jak etyka każe, zapoznałam się z wewnetrznymi sposobami oceniania, te, ku mojej radości, na szczęście dopuszczają ocenianie kształtujące, ku mojej rozpaczy wyliczają rodzaj, ilość i wagę ocen wyrażonych liczbą. Odwykłam od takich zasad! Zakasałam zatem rękawy i postanowiłam, że zacznę z moimi nowymi uczniami przygodę edukacyjną od uczenia uczenia się, a przy okazji sprawdzę, czy z podstawy programowej opanowali już zakres treści ze świata przedstawionego i opowiadania. Przy czym ta diagnoza ma być tylko pretekstem do wdrażania uczniów do samodzielności. 
Na początek sprawdziłam, jak czują się dobierając sie w pary, jak reagują na pracę w grupach.
- O Boże- zajęczał uczeń po losowaniu zespołu.
Już wiem, że przede mną wielkie wyzwanie, które będzie polegać na wypracowaniu umiejętności pracy w grupie i korzystania z wiedzy i umiejętności kolegów oraz koleżanek. dzieliliśmy się więc na różne sposoby: odliczając, dobierając buty, kolor oczu czy pory roku. Za każdym razem drużyny wykonywały proste zadanie, które polegało na ustaleniu wspólnych zasad pracy to w grupie, to na lekcji, to nad tematem. Część dzieci skłonna była ze sobą rozmawiać, część natomiast pozostawała w bezruchu, czekając na moją reakcję. Wierzę, że systematyczna praca w grupie i dobry przykłąd innych sprawią, że i oni załapią bakcyla współpracy.
Kolejnym krokiem były przestrzeń w klasie i aktywna powtórka. Przestawialiśmy stoliki, budowaliśmy miejsce, w którym można ze sobą rozmawiać (w klasie są pojedyncze stoliki, które izolują od siebie uczniów), a powtórkę zaczęliśmy od profanacji szyb! Szukając odpowiedzi na to, czym jest fikcja literacka dzieci smarowały po wyczyszczonych na nowy rok taflach szkła.


Jedna z dziewczynek wyznała, że aż bolało ją ciało, bo przecież tak nie wolno. Wiem, że uczniowie opanowali pojęcie fikcji literackiej i świata przedstawionego na wysokim poziomie. Warto pracować na emocjach.
Następnie uczylismy notatki graficznej, która nie jest łatwa,  jest  jednak obrazem sposobu myślenia dziecka nad materiałem, dlatego uznałam, że to jedna z podstawowych umiejetności, która pomoże nam sie uczyć.






Kolejnym etapem było opracowanie kryteriów sukcesu do opowiadania, które miało stanowić obsolutną dowolność tematyczna. Jedynym "ograniczeniem" były kostki, które poprzez skojarzenia miały pomóc uczniom zbudowac treść.
Na pisanie. niektórzy rzekliby, że straciliśmy dwie godziny lekcyjne, po czym uczniowie sprawdzali, czy wszystkie wymagane elementy opowiadania znalazły się w zeszytach. Zakalorowywali kolejne elementy kompozycji, które zaplanowaliśmy w kryteriach sukcesu. Ty razem nie zwracaliśmy uwagi na język, ortografię i interpunkcję. a koniec dokonali samooceny, wstawiając +, +-, - do tabeli z KSU.



Ponadto odczytaliśmy opowiadania, a inne zespoły dokonały oceny koleżeńskiej. Podsumowaniem cyklu lekcji była refleksja, która miała dać nam obraz tego, czego sie nauczyliśmy i jak czuliśmy się, pracując w ten sposób.
Co mnie cieszyło? Udało mi się uruchomić moich nowych uczniów, co przeraziło? Pytanie, czy będą za to oceny. 
Podejrzewam też, że i rodzice ze zdziwieniem obserwują zeszyty i...pytają o brak zadań domowych.
Na dziś wiem, że edukację powinnam zacząć właśnie od rodziców, potem stopniowo, budując właściwe relacje z uczniami, wprowadzać marzenie o szkole pełnej aktywności, samodzielności, odpowiedzialności bez notoryczych ocen cyfrowych, zadań domowych i stosu podręczników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz