30 grudnia 2020

Głęboka woda dla uczniów, czyli grudzień z lekturami w projektach.

Gdyby na początku mojej pracy ktoś mi powiedział, że mam oddać lekcję w ręce uczniów, usiąść sobie na krześle i obserwować ich działania, to jestem pewna, że postukałabym się po głowie. Z czasem stawałam się może i bardziej "leniwa", a obserwowanie połączone z ewentualną pomocą i wsparciem sprawiało mi większą satysfakcję niż czterdziestominutowy wykład. Wreszcie przeczytałam gdzieś słowa Eleonore Roosevelt "Każdego dnia rób rzecz, która cię przeraża". Nastały czasy Internetu  i różnych grup nauczycielskich. I wtedy uspokoiłam swoje podejrzenia dotyczące osobistego lenistwa, a upewniłam się, że wszystko ze mną jest w porządku. Uświadomiłam sobie, że kompetencje kształtujemy nie przez to, czego uczymy, a w jaki sposób to robimy!

Lubię wrzucać moich uczniów na głęboką wodę. Mam wrażenie, że z wiekiem jeszcze bardziej, a może odważniej niż kiedyś. W czasie nauki zdalnej powstało wiele wspaniałych materiałów do lekcji. Właściwie to gotowce, które wiele razy ratowały nam życie, a przynajmniej kilka jego cennych godzin. Zauważyłam jednak, że niektóre zadania, mimo że przedstawione w pięknej formie wizualnej, nie do końca trafiały do moich uczniów. Wymyśliłam, że być może za bardzo dostają wszystko "na tacy" i nie ma dla nich elementów zaskoczenia i wyzwania. Pracowali z różnymi genially czy wakeletami, również tworzonymi przeze mnie, ale bez większej euforii. 

Postanowiłam, że czas na zmianę, bo przecież mój ulubieniec Albert Einstein mówił, że "szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów". Zaplanowałam, że w grudniu każda z moich klas od 5 do 8, będzie pracowała nad lekturami projektowo. Przede wszystkim zależało mi na tym, żeby ożywić możliwości pracy w zespole. Świetnie układała się nam taka współpraca na żywo, żal by było, gdyby teraz miała się ta wypracowana umiejętność zatracić.

Na początek dałam możliwość wyboru - praca samodzielna, pary lub małe zespoły. Uczniowie indywidualnie decydowali o sposobie pracy. Tutaj wyciągnęli ciekawy wniosek: "Najlepiej mały zespół. Taki 3-4 osoby, bo wtedy dobrze się pracuje". Kolejny wybór dotyczył wirtualnej przestrzeni, czyli znalezienie miejsca pracy, które każdy z zespołu zaakceptuje. Oczywiście nie było żadnych problemów: pracowali w teamsowym Power Poincie, notesach zajęć, w wordzie. Kilkoro uczniów zdecydowało się na odpoczynek od komputera i pracowali tradycyjnie na papierze.


Arleta Kwaśniewska, ambasadorka wakeleta, zaprezentowała narzędzie jednej z klas siódmych, a ta zachwycona wirtualną tablicą - nauczyła tego sposobu pracy kolegów i koleżanki z klasy równoległej. 
Piątoklasiści...nauczyli się sami. Zapytali mnie tylko, czy mogą pracować w tym, co ja.

Nasze lektury czytaliśmy fragmentami podczas lekcji. Uczniowie wykonywali do nich zadania - sami decydowali, kiedy będą pracować nad poszczególnymi poleceniami. Wiele innych pomysłów od tych, które zostały zebrane przeze mnie, zrodziło się podczas czytania książki. I te uczniowie dowolnie dokładali do swoich projektów. Np. podczas czytania "Listu od..." pojawiło się zagadnienie stereotypu. Szybka reakcja dzieci, wyjaśnienie słowa i przykłady znalazły się w prezentacjach. Tak samo z Jolakotturem, nazwami świętego Mikołaja w różnych krajach czy zbiórką pieniędzy na prezent dla dziecka z hospicjum. Nie kontrolowałam tego, co robią. Słuchałam za to ich refleksji i sprawozdań, którymi dzielili się z potrzeby upewnienia, czy dobrze pracują. Wiedziałam, że każdy z nich znalazł inny sposób na pracę. Muszę się przyznać, że zjadała mnie ciekawość i zaglądałam w Teamsach do powstających prezentacji. Ustaliliśmy, że pracujemy podczas lekcji, żeby nie spędzać zbyt dużo czasu przed monitorami. Po kilku dniach uczniowie powiedzieli, że dobrze im się pracuje i spotykają się wieczorami, żeby uzupełniać swoje prezentacje. 



W połowie czasu przeznaczonego na działanie zapytałam moich uczniów przez formularz Google, jakie mają bieżące refleksje na temat projektu. Odpowiadali anonimowo na pytania dotyczące sposobu pracy nad projektem, wybranego miejsca, oceniali metodę i własną pracę, a także wypowiedzieli się, co im się podoba i nie podoba podczas wykonywania zadań. Ciekawe przemyślenia pojawiły się w odpowiedzi na pytanie: „Jak oceniasz pracę metodą projektu? Jak pracuje się Tobie w ten sposób?” (wszystkie zacytowane wypowiedzi są oryginalne, skopiowane z formularza bez korekty błędów).

"Gdybym miała ocenić metodę pracy w projekcie od 0 do 100 oceniam to na 100/100.

Dobrze mam wybraną grupę z którą łatwiej jest mi robić te projekty.

Oceniam ją dobrze. Pracuje mi się dobrze w ten sposób nie mam zastrzeżeń.

Bardzo dobrze. Wykonuję moją część zadań.

Pracuje się bardzo dobrze. Ponieważ dobrze rozdzieliliśmy zadania, każdy wie co robić i dlatego że sami wybieraliśmy grupy to pracujemy równo i nie ma nikogo takiego co nic nie robi.

Osobiście nie podoba mi się ten styl pracy, wolę samodzielnie czytać lekturę i pracować nad nią na lekcjach. Chociaż jest to ciekawe, ale wolę jak pani nam wszystko mówi.

Praca jest bardzo fajna. Wygodnie się pracuje bo można razem pracować.

Praca metodą projektu jest fajna. Mogę wszystko sobie zaplanować i uzupełniać według pomysłu.

Mogę dostosować się do mojego czasu.

Bardzo mi się podoba praca ten sposób,ponieważ wyraźnie widać kto o robił,oraz można wspólnie robić wiele rzeczy na jednym slajdzie. Co ułatwia pracę.

Pracuje mi się bardzo dobrze ponieważ mam zespół gdzie każdy wykonuje dane zadanie.

Moja opinia na temat projektu... Pracuje mi się rewelacyjnie i bardzo mi się to podoba.

W ten sposób pracuję mi się dobrze bo można rozdzielić prace na kilka osób."

Co się dzieciom podobało w pracy zespołowej?

"Najbardziej podoba mi się współpraca.

Że, można pracować w grupach.

Wyszukiwanie informacji na dany temat

To że ktoś mi czyta

Podoba mi się oryginalność ich wykonywania.

Towarzystwo

Szukanie informacji

Podoba mi się że można zrobić fajne zadania z kolegami

Jest miła atmosfera

Współpraca i chęć pracy niektórych osób oraz pomoc uzyskana od nich

To, że jesteśmy podzieleni kto co robi oraz to, że jak ktoś coś robi to druga osoba jemu się w to nie wtyka.

Te wszystkie możliwości

Podoba mi się to że jest dużo różnych fajnych zadań.

Podczas wykonywania zadań podoba mi się ,że robimy zadania szybciej i dokładniej.

możliwość wykonywania zadań w dowolnym czasie

Podoba mi się to że jedna osoba może robić jeden slajd a na przykład druga osoba może robić co innego ale wszystko widać kto co robi.

Współpraca

Tak bo można wymyśleć coś kreatywnego w małym zespole .

Można mieć więcej czasu.

Podoba mi sie to ze nie ma problemu w szukaniu informacji na zadany temat.

Możliwość robienia tego w własny sposób

Podoba mi się wspólne czytanie książki oraz to, że w każdej chwili mogę do mojego projektu dodać notatkę. Jeśli mi się coś nie podoba to mogę zawsze to poprawić.

Można dowiedzieć się różnych ciekawych rzeczy.

Utrwalanie

To że można się zabawić kreatywnością.

Możliwość pracy dodanych osób na jednej prezentacji oraz widoczność jakie zmiany zostały wprowadzone,kto coś robił .

podoba mi się to że możemy samemu zrobić projekt w jakiej formie chcemy.

Współpraca ze znajomymi

Podoba mi się to, że każdy może dorzucić swój pomysł w dowolnym momencie."

Zadałam również pytanie o to, co się nie podoba w takiej formie pracy. Najwięcej udzielonych informacji, to puste miejsca albo „wszystko się podoba”. Pojawiły się odpowiedzi: 

"Bunty internetu

Nie zawsze prosty temat

Podczas wykonywania zadań nie podoba mi się to, że niektóre osoby nie współpracują z całą grupą.

Że sami wybieraliśmy grupy najlepiej by było jakby pani wybierała grupy

Czasami trudne momenty podczas wykonywania pracy ale było ich mało.

Wydaje mi się,że jedyną rzeczą są problemy internetem które utrudniają pracę.

Zadania są bardzo interesujące moim zdaniem. Można się między sobą kontaktować, szukać wspólnie informacji. Dzięki temu łatwiej znaleźć informacje oraz dzielić się na role, co pomaga w szybkim zrobieniu zadań.

Jak są za duże grupy to praca wogule nie udaje się."

Zdecydowana większość uczniów pozytywnie wypowiedziała się na pytanie „Czy potrafisz dobrze zaplanować swój czas na pracę z zadaniami projektowymi?”

W grupach następowały wymiany. Niektóre nie dotrwały w pierwotnym składzie do samego końca. Dzieci pytały mnie  o zdanie w kwestii zmian. Tutaj również zostawiałam im pełną odpowiedzialność za decyzję. Pytałam, czy potrzebują interwencji i otrzymywałam informację, że sami rozwiążą problem.

Tuż przed świętami uczniowie pracujący z lekturami „Opowieść wigilijna” , „List od…” i „Oskar i pani Róża” dokonali prezentacji swoich prac. Wypełnili też samoocenę wykonanej pracy projektowej.

     

Prezentacje prac były bardzo ciekawe pomimo tego, że odbywały się w wersji online. Uczniowie z ochotą opowiadali o swoich doświadczeniach. Rozwijali swoje zapiski z samooceny, mówili o tym, co nie wyszło. Opowiadali, że źle podzielili zadania, nie wyrobili się w czasie i przez to nie zdążyli skończyć któregoś zadania. Uczciwie podzielili między siebie otrzymane 30 punktów. Każdy przyznany punkt został uzasadniony! „Czy były za to oceny?” Padło pytanie jednej z moich koleżanek: „Bo to miesiąc czasu”. Oceny najwyraźniej nie były nikomu potrzebne, bo żadne dziecko nie wspomniało o nich ani słowem.

Jaka jest moja refleksja? Jestem dumna z moich dzieciaków. Wszystkich razem i każdego z osobna, jakby rzekł mały Tim z "Opowieści wigilijnej". One po prostu współpracowały ze sobą z pełną odpowiedzialnością za wykonywane zadania. Samodzielnie dzieliły się pracą, w jej trakcie snuły refleksje, a na koniec dokonały samooceny. I to nam wystarczyło do tego, żeby odczuć satysfakcję z dobrze wykonanej roboty.

72.2% moich uczniów chciałoby pracować częściej metodą projektową, a 22,2% nie ma jeszcze zdania, ale chętnie spróbuje kolejny raz. Zdecydowane „nie” powiedziały 3 osoby. Na pytanie dlaczego nie, dzieci odpowiedziały, że wolą, gdy nauczyciel dyktuje im gotowe notatki, bo wtedy nie muszą nic robić.

Nad zadaniami do „Quo vadis” pracują ósmoklasiści. Swoje prace przedstawią na końcu stycznia. To nasz wspólny projekt z nauczycielką historii.

Czy zamierzam kontynuować taką pracę? Zdecydowanie tak. I to niezależnie od pracy online, czy stacjonarnej. Widzę rozwój moich uczniów, to w jaki sposób zdobywają nowe umiejętności, ustalają plan działania, dzielą się zadaniami, rozwiązują wybuchające konflikty, negocjują ze sobą, uczą siebie nawzajem i SŁUCHAJĄ SIEBIE! A przede wszystkim łączą zebrany materiał w jedną całość i z radością prezentują się  jako „ZESPÓŁ”, bo każdy z nich czuje odpowiedzialność za wykonane zadania. Przygotowałam dla nich tablicę w Jamboardzie i poprosiłam, żeby w wolnej chwili zapisali krótko, czego się nauczyli. Gdy tworzyłam ten wpis, otworzyłam informację od nich i przyznaję, że zaszkliły mi się oczy. 

Przeprowadzenie lekcji metodą projektową wymagało ode mnie nieco przygotowania. Właściwie zebrania materiałów dla moich uczniów w wakelety. Za to później to oni przejęli inicjatywę, a ja – jak to mawia Marcin Michalik – spoczęłam na hamaku i odpoczywałam, relaksując się podsłuchiwaniem ich rozmów i refleksji. Czasami służyłam pomocą. Byłam też lektorem, który odczytywał poszczególne fragmenty lektur. Polecam zdecydowanie tę formę pracy. Planuję już kolejne projekty do powtórek z lektur dla klasy ósmej. Nie bójmy się oddawać odpowiedzialności za pracę w ręce dzieci, nawet tych najmniejszych. Bo kto, jak nie my, nauczymy ich lepiej tego, czego będą od nich za kilka, czy kilkanaście lat wymagać pracodawcy w nowoczesnych firmach?  I spróbujcie pozbyć się oceny, choćby za projekt. Zobaczycie, że praca "się zrobi", a zdecydowanie większa będzie motywacja do działania.  Życzę w nowym roku odwagi, nauczycielskiego lenistwa i wspaniałych działań uczniowskich. 

Link do wakeleta zespołu z 7b




3 października 2020

Filozoficznie w klasie ósmej - wstęp do "Pieśni" Kochanowskiego.


 O poranku dzielę się materiałem, który przepracowałam z moją ósmą klasą. Zanim zacznę "Pieśni" Kochanowskiego, koniecznie musiałam rzec dwa słowa o filozofii stoików i epikurejczyków. Pomysłałam, że jak tylko rzeknę słowo, to ono w głowie na pewno nie zostanie. Z pomoca przyszły materiały GWO i Wikipedia. Dwie lekcje w formie odwróconej i na zakończenie refleksja: "nie jest nawet taka zła ta cała filozofia". O to chodziło!

1.Podzieliłam klasę na zespoły - wyszły mi 4-5 osobowe. Rozdałam małe karteczki z napisami E1/E2 i S1/S2. Uczniowie otrzymali zestawy zadań do wykonania i polecenie, że mają to zrobić w taki sposób, żeby na następnej lekcji przedstawić innym założenia swojej filozofii. Miało być tak,żeby nie było nudy i żeby każdy zrozumiał, o czym filozofowie mówili.

2.Uczniowie zabrali się do pracy. Ku mojej wielkiej radości rozmawiali w grupkach na temat tekstów i snuli rozważania filozoficzne! Dwie grupy przyszły z prośbą o dodatkowy zestaw tekstów, ponieważ dzielili się zadaniami - to był miod na moje serce.

3.Nie było żadnych wątpliwości - grupy pracowały bardzo intensywnie. Na ostatnie 15 minut lekcji grypu E i S połączyły się ze sobą. Sprawdziły swoje notatki i opracowały strategię działania na kolejnej lekcji - była to prezentacja zebranych wiadomości innym osobom w klasie.

Zadania z rebusami uczniowie wykonali wspólnie, po omówieniu przez grupę S założeń filozofii stoickiej. Było naprawdę twórczo w zespole, który nie jest zbyt aktywny. Przede wszystkim jestem dumna ze współpracy - podział zadań w grupach rozczulił moje serce. 

Materiały wykorzystane podczas lekcji zebrane w wakeleta. Wykorzystałam przede wszystkim pomoce z Gdańskiego Wydawnictwa Oświatowego. Uczniowie korzystali również z zasobów Wikipedii.

https://wke.lt/w/s/RLDN01


 


26 września 2020

Wstęp do "Świtezianki" i sposób na rozpisanie uczniów.



Chciałybyśmy dzisiaj pokazać jeden z naszych sposobów na rozpisanie uczniów. Metoda nazwana przez nas "pisaniem do obrazków" powoduje, że uczniowie zapominają o tym, że pisanie może sprawiać im trudność. Są zaangażowani i skupieni na obrazkach, a pomysły na treść same wpadają do głowy. Pomysł zrodził się podczas przygotowań do omawiania "Świtezianki". Działa kolejny rok, więc sposób sprawdzony i obrobiony na różne sposoby.
1. Zaczynamy od pisania opowiadania twórczego. Warto przypomnieć uczniom jego wyznaczniki. Nam zawsze towarzyszy rewelacyjna pomoc od Sylwii Oszczyk. Gości w zeszycie i każdy wie, gdzie zerknąć w razie potrzeby. 


2. Informujemy naszych uczniów, że za chwilę zobaczą 5 obrazków. Prosimy, aby dobrze się im przyjrzeli i zwrócili uwagę na podpisy pod nimi. Obrazki kolejno zostały podpisane elementami składowymi opowiadania: ekspozycja, zawiązanie akcji, rozwój akcji, perypetie i rozwiązanie akcji. Siódmoklasiści doskonale już znają te nazwy.

3. Wyświetlamy zdjęcia - mamy je w wersji pomniejszonej, jedno obok drugiego.

1.EKSPOZYCJA

2. ZAWIĄZANIE AKCJI

3. ROZWINIĘCIE AKCJI

4.PERYPETIE

                                                     5. ROZWIĄZANIE AKCJI

4. Dajemy polecenie do wykonania po obejrzeniu obrazków:

Co tu się mogło wydarzyć? Wyobraź sobie, że jesteś świadkiem zdarzeń. Napisz opowiadanie we właściwej narracji, pamiętaj o kompozycji oraz o:

1.      przedstawieniu miejsca i czasu zdarzeń,

2.      omówieniu bohaterów- ich wyglądu, cech charakteru,

3.      zadbaj o opis sytuacji i przeżyć,

4.      zastosuj krótki dialog,

5.      zakończ ciekawą puentą.

Uczniowie tworzą swoje teksty, pamiętając o kryteriach sukcesu.

5. Na kolejnej lekcji czytamy i słuchamy tekstu Mickiewicza. W tym roku Magda udała się nad jezioro, z którym graniczy jej szkoła i tam, w pięknych okolicznościcach przyrody, wysłuchali audiobooka. Uczniowie od razu załapali podobieństwo do tekstów, które pisali samodzielnie.

6. Następnego dnia wróciliśmy do klasy. przypomnieliśmy sobie tekst "Świtezianki", żebyśmy mogli z nim pracować.

https://www.youtube.com/watch?v=pME0oopOFGk

7. Po przypomnieniu tekstu zabraliśmy się za porównywanie napisanych opowiadań z tekstem Mickiewicza. Ustaliłyśmy kategorie do porównania:

  • narracja,
  • czas i miejsce zdarzeń,
  • bohaterowie,
  • kluczowe wydarzenia;
  • puenta,
  • nastrój,
  • źródło pomysłu.
Uczniowie zapisują w dowolny sposób notatkę, w której szukają podobieństw i opisują różnice swojego tekstu i ballady.
8. Następnie prosimy o to, aby w swoich pracach zaznaczyli elementy opowiadania twórczego.
9. Na koniec wymieniają się zeszytami i dokonują poprawy korektorskiej swoich prac. na koniec zapisują informację zwrotną do sprawdzonego tekstu. Oczywiście obowiązkowo odbywa się czytanie opowiadań, bo każdy chce przedstawić własną wersję wydarzeń. A pomysłów naprawdę nie brakuje.

Całość zebrałyśmy w wakelet, żeby łatwiej było posługiwać się nim podczas lekcji.

Pisanie do obrazków stosujemy już od klasy czwartej. Dzieci chętnie wymyślają wydarzenia, w które zostali uwikłani bohaterowie. Doskonale utrwalają elementy opowiadania i wiedzą, w jaki sposób pisac chronologicznie, zachowując ciąg przyczynowo-skutkowy. Obrazki można dopasowac praktycznie do każdej lektury i każdego tekstu.


1 września 2020

"Young power", czyli róbmy swoje!

Pierwsze spotkanie z moimi uczniami za mną. Niesamowite zobaczyć ich wreszcie "na żywo". Dorośli,wyrośli,zmężnieli. Wyglądem nie przypominają tych dzieci z szóstej klasy,które spotykałam przed pandemią.
Postanowiłam zaplanować dla nich lekcje,które od samego początku dodadzą energii. Takie lekcje,które przypomną o tym,że ważne są nasze relacje,że sami musimy wierzyć w siebie i swoje możliwości. Wiem doskonale,że w czasie nauczania zdalnego wielu straciło motywację,swoje ambicje,a nawet jakąkolwiek chęć do działania.
W wakacje przeczytałam książkę Justyny Sucheckiej "Young power" i od razu wiedziałam,że trafi ona na listę lektur dodatkowych w klasach siódmych. Opracowałam plan działania dla moich uczniów,żeby spowodować ich rozruszanie i na nowo obudzić "powera".
1.Na początek poproszę,żeby wylosowali jedną karteczkę. Na każdej zapisałam nazwisko jednego z bohaterów książki lub grupy bohaterów.
2.Uczniowie będą mieli pierwsze zadanie: Wyszukaj w internecie informacji na temat wylosowanej osoby. Sporządź w zeszycie notatkę na jej temat w dowolny sposób. Pracujemy z OKzeszytem,więc moga tworzyć w swoich księgach dzieła. Koniecznie znajdź informacje:
*czym zajmuje się ta osoba?
*dlaczego jest popularna?
*czy wystapiła w jakimś programie/pojawiła się w artykule/książce? Podaj tytuł/autora.
Jeśli znajdziesz nagranie z tą osobą - koniecznie je zapisz.
2.Na kolejnej lekcji uczniowie będą pracowali z tekstem Justyny Sucheckiej. Każdy otrzyma fragment, który będzie opisywał wylosowanego bohatera. Zadanie polega na wyszukaniu kolejnych informacji i porównaniu ze znalezionymi w internecie.
3. Po tym zadaniu każdy uczeń przygotuje część lekcji odwróconej ze swoim bohaterem. Wspólnie określimy czas trwania i kryteria sukcesu. 
4.Porozmawiamy o tym, dlaczego ci młodzi ludzie odnieśli sukcesy i spełniają swoje marzenia. 
5.Zastanowimy się nad tym,co czujemy, gdy inni mówią: To Ci się nie uda. Nie dasz rady. Co czujesz, gdy coś ci nie wychodzi? Co czujesz, gdy najbliżsi nie wierzą w ciebie?
6.Wykorzystam historię o żabkach w śmietanie:
Były kiedyś dwie żabki, które wpadły do naczynia pełnego śmietany.
Od razu zdały sobie sprawę ze swej krytycznej sytuacji — niemożliwością było utrzymanie się dłuższy czas na powierzchni gęstej masy. Czuły się jak na ruchomych piaskach.
Początkowo dwie żabki przebierały łapkami w śmietanie, aby dotrzeć do brzegów naczynia. Lecz udawało im się jedynie pluskać niemal miejscu i tonąć. Czuły, że coraz trudniej wyjść na powierzchnię, bo brakowało im sił.
Jedna z nich powiedziała:
— Już dłużej nie mogę. Stąd nie ma wyjścia. W tej substancji nie da się pływać. Ponieważ i tak umrę, nie będę przedłużać mego cierpienia. Nie ma sensu daremne zużywanie sił, jeśli i tak umrzemy z wyczerpania.
Powiedziawszy to, przestała przebierać łapkami i utonęła.
Druga żabka, bardziej wytrwała bądź bardziej uparta, powiedziała:
— Nie ma stąd wyjścia! Pomimo to będę walczyć do ostatniego tchu. Nie mam zamiaru umierać ani o sekundę wcześniej od zapisanej mi godziny. Chcę żyć tak długo, jak to tylko możliwe!
Mijała godzina za godziną, a ona przebierała łapkami i chlapała ciągle w tym samym miejscu.
Biedactwo, Nie ma szans. Szkoda jej sił… – można by rzec.
Lecz nagle, od ciągłego chlapania i ubijania łapkami, wstrząsania i trzepania, ze śmietany zrobiło się … masło!
Zdziwiona żabka ślizgając się, dotarła do brzegu naczynia. Stamtąd łatwo już wyszła i rechocząc, radośnie wróciła do swojego domu. ”
(źródło:https://coaching4smart.wordpress.com/2012/10/26/historia-o-dwoch-zabkach/)
6.Zastanowimy się nad tym, którą żabką jesteśmy na początku tego roku szkolnego. Następnie posłuchamy mowy motywacyjnej Mateusza Grzesiaka "Jesteś wyjątkowy", którą poleca Anna Konarzewska w swojej książce "Być (nie)zwykłym wychowawcą".
7.Uczniowie zapiszą swoje umiejętności  - wszystko,co potrafią wykonać, w czym sa dobrzy, jakie mają zdolności. Z drugiej strony kartki zapiszą swoje cele na nowy rok szkolny, które planują zrealizowac podczas lekcji języka polskiego. 
Dopiero wtedy, gdy przypomnę moim uczniom jacy są świetni, zabiorę się za treści z podstawy programowej. Jestem pewna,że po tak długim czasie nie będzie łatwo wrócić do wymagań, obowiązków i działania. Ale wierzę, że spotkanie z bohaterami "Young power" przyda się nam wszystkim - i moim uczniom, i mnie samej. Na koniec planuję niespodziankę dla siódmaków ;) Ale na razie ciiiii..... 
Wszystkim, wspólnie z Beatką, życzymy energii na cały rok szkolny. Wzajemnego wspierania, wspaniałych relacji i niekończących się pomysłów. Dbajcie wszyscy o siebie. I pamiętajcie: RÓBMY SWOJE!
Wykorzystałam obrazek Mateusza Łyska, pomysły z książki Ani Konarzewskiej i oczywiście książkę Justyny Sucheckiej.





12 sierpnia 2020

Podróże kształcą – wakacyjne, szkolne refleksje...

Mimo wszechobecnej pandemii postanowiłam, że w tym roku odwiedzę moją rodzinę w Anglii. Klamka zapadła, bilety się zakupiły, karty pokładowe wydrukowały, lot się zabukował, więc ruszyłam na wyspy. Jak zawsze, po opuszczeniu lotniska, czekał mnie mój osobisty stres związany z lewostronnym ruchem drogowym. Nic jednak nie było w stanie mnie zniechęcić, bo czekały na mnie córki brata. Jak zawsze też zaskoczyła mnie angielska dyscyplina. W Wielkiej Brytanii z zadziwieniem przyglądam się ludziom -  z jednej strony wyzwolonym, otwartym, czasem prowokującym, z drugiej zaś tak bardzo przestrzegającym ustalonych zasad i niesamowicie asertywnym. Nie ma tam mowy o dyskusji nad maseczkami, wchodzeniem sobie na plecy na trotuarach lub w sklepach. Wszyscy mają i dają sobie czas, wymagają od siebie i wymagają od innych. Tworzą kulturę, która mi się podoba. Choć z pewnością znajdą się i tacy „podróżnicy”, którzy stwierdzą, że się mylę.
W atmosferze rozmów o poddanych królowej urodził się temat – ważny dla mnie - szkoły w Anglii. Nie umiem powiedzieć, czy tak jest w całej Wielkiej Brytanii, ale na pewno to, co usłyszałam o edukacji w Lincoln i okolicach było emocjonalną i zawodową przygodą.
Czego się dowiedziałam?
Dzieci w Lincoln zaczęły obowiązek szkolny wcześnie, w wieku 4 i 5 lat. Cezurę wyznacza data urodzenia, a dokładnie półrocze tak, jak to było całkiem niedawno z naszymi zerówkowiczami. Kiedy dziewczynki skończyły 6 lat – były w tzw. drugiej klasie, każda z nich musiała płynnie czytać. Ta umiejętność jest tam priorytetem. Co roku klasę prowadzi inny nauczyciel. Właściwie na stałe, na rok do grupy przypisanych jest dwóch nauczycieli, jeśli wśród uczniów znajduje się dziecko z orzeczeniem, obligatoryjnie trafia pod opiekę kolejnego nauczyciela. Grupy liczą do 30 podopiecznych.
Lekcje zaczynają się o 8.30. do tego czasu dzieci zbierają się na boisku, niezależnie od pogody. Przed szkołą czeka na nich i na rodziców dyrektor, który wita się z każdym, z każdym też zamienia kilka słów i o każdym dziecku wie naprawdę dużo. Kiedy wybije 8.30 otwierają się drzwi klas, które wychodzą wprost na boisko, dzieci ustawiają się w grupy, są witane przez nauczycieli i wchodzą do środka. Na początku odbywają się czynności organizacyjne, uczniowie m.in. deklarują chęć skorzystania ze szkolnej stołówki, podają menu. Oczywiście można też zjeść własny lunch, przygotowany przez rodziców. Następnie – rzecz niesamowita – cała szkoła czyta. Starsze dzieci idą do młodszych i pełniąc rolę tutora, dbają o to, by ich młodszy kolega przeczytał i zrozumiał tekst. Potem zaczynają się zajęcia prowadzone blokami. W ciągu dnia jest kilka przerw na odpoczynek, jedna dłuższa, godzinna, na obiad i ruch na świeżym powietrzu. Tu zaznaczę, że niezależnie od pogody (no, chyba, że jest porządne załamanie pogody) czas wolny od nauki dzieciaki spędzają na boisku. Codziennie o godzinie 15.10 lekcje się kończą. Wówczas otwierają się drzwi sal również wprost na boisko, opiekunowie sprawdzają, kto przyszedł po dziecko, żegnają się, przekazują informacje i dla uczniów czas w szkole się kończy. Mogą oczywiście, odpłatnie, korzystać z zajęć dodatkowych. Dodam jeszcze, że uczniowie nie mogą mieć w szkole telefonów, ale można je przynieść, oddać do sekretariatu, zaś po lekcjach po prostu się je odbiera.
Nauczyciele natomiast zostają w szkole jeszcze dwie godziny, to czas na przygotowanie się do kolejnych zajęć, sprawdzenie treści, na których pracowali ich uczniowie, zespołowe ustalenie strategii pracy, omówienie metod pracy z dziećmi z trudnościami w nauce. No właśnie, w szkole moich bratanic nie ma mowy o tym, aby dziecko czegoś nie opanowało. Jeśli okazuje się, że pojawiają się jakieś problemy, drugi nauczyciel pracuje indywidualnie z uczniem do czasu, aż pokona trudności. Zdarza się jednak, że możliwości podopiecznego są niewystarczające, wówczas rodzice otrzymują informację, że w związku z, np. trudnościami w matematyce, szkoła skupi się na wspieraniu talentu sportowego.
Jak wygląda realizacja treści nauczania w roku szkolnym?
Cały rok podzielony jest na sześć semestrów, oddzielonych wakacjami. Każdy semestr ma tzw. motyw przewodni, który wiąże się z wybraną lekturą. Nauczyciele wspólnie opracowują treści ze wszystkich przedmiotów tak, aby realizowały motyw. W bloku przedmiotowym są dobrze znane i nam przedmioty szkolne: języki ( w tym migowy), matematyka, fizyka, chemia (również wśród dzieci nawet 10-letnich), prace techniczne, biologia, geografia, historia, wychowanie fizyczne, gra na instrumencie, informatyka i zaskakujące mnie religioznawstwo, z którego dzieci otrzymują informację zwrotną, czy są tolerancyjne i otwarte na inne kultury. Wszystko, co dzieje się na zajęciach, przekłada się na dziecięce, bliskie ich życiu doświadczenia. Co więc robią? Czytają, piszą, mówią, łączą się z dziećmi innych narodowości, by szlifować umiejętności, odwiedzają niesłyszących, szyją, gotują, uprawiają ogródek, pracują. Ich wyników nie ocenia się stopniem. Otrzymują informację zwrotną, podobnie jak rodzice: na bieżąco, co semestr i wreszcie na koniec roku.
Rozmawiałam z bratanicami, czy lubią szkołę. Oczywiście zdania były podzielone. Jak każdy uczeń są rzeczy i sprawy, które uwielbiają, są też takie, które je denerwują. Nieobce jest im też dokuczanie. Dowiedziałam się, że dyscyplinę utrzymuje się na kilka sposobów. Zasadniczo na lekcji nie wolno przeszkadzać, rozmawiać, krzyczeć, chodzić po klasie, bo to może być niebezpieczne lub może przeszkadzać innym. Jeśli uczeń się nie dostosowuje, po trzecim upomnieniu trafia na „kółko”, czyli dywanik, tu musi się nad sobą zastanowić, potem o tym porozmawiać. Jeśli natomiast problem się powtarza, delikwent trafia do dyrektora. Co dzieje się dalej, nie wiem, ale jak podkreśliły dziewczynki, w klasie robi się spokojniej.
Po tygodniu rodzinnych dyskusji o edukacji, mnie uznano za wariatkę, ja sama natomiast wiem, że długo nie zaznam spokoju. Z jakiego powodu? To, co na wyspach jest normalnością, co sprawia, że każde dziecko ma szansę, co daje dziecku informację o tym, w czym jest dobre, co powoduje, że świetnie się rozwijają i są dobrze wyedukowane, u nas, niestety, często budzi uśmiech i wyzwala głos: „no, tak, tak się dziwnie ci Anglicy uczą, nic nie potrafią, na co dowodem jest to, że nasze polskie dzieci, kiedy trafiają do tych marnych szkół, tabliczką mnożenia biją tamtych na głowę.
Cóż mam powiedzieć – ja właśnie takiej szkoły chcę, dla dobra dzieci, dla własnego dobra!
I niech mówią, że Polacy znają tabliczkę mnożenia, za to nie wiedzą, w czym naprawdę są świetni! Tam, dzieci chwalą się na wywiadówkach, prezentując rodzicom swoje osiągnięcia, potem odważnie i to, co napisałam na wstępie, asertywnie idą przez świat.
Jak będzie u nas? Wszystko zależy od nas, a że zmiana edukacji jest możliwa, mamy dowody
u sąsiadów bliższych i dalszych. Trzeba się tylko przekonać, że można i to po prostu zrobić.
 
 

26 kwietnia 2020

Diabelskie narzędzia w służbie polonistek,czyli bonusy koronawirusa.

Przed nami kolejny miesiąc online.W naszej codziennej pracy obie nie lubimy schematu i nauczania sztampowego. To nudne dla nauczyciela, a tym bardziej dla uczniów. Pomimo podstawy programowej, która wymaga, aby uczeń "wiedział", "umiał" i "potrafił", z tyłu głowy mamy myśl, że jak zrobi coś samodzielnie i do jakiejś wiedzy dojdzie przy naszym delikatnym wsparciu, to właśnie wtedy będzie potrafił, wiedział i umiał!
Beata zmaga się w tym czasie z obowiązkami dyrektorskimi, organizowaniem szpitala polowego i dzielnie walczy o rozwój swoich szóstoklasistów. Wykonuje tytaniczną pracę,żeby wszystko zagrało według jej pomysłu, a przede wszystkim z pożytkiem dla każdego. Ja w czasie ostatnich dwóch miesięcy przeszłam rozmaite fazy odcięcia od świata. Wcale nie było nam łatwo, ale dzielnie się wspieramy,wykorzystując wszelkie możliwości nowoczesnej technologii. Tradycyjnie-mamy otrzepane skrzydła i nadal szukamy pozytywów naszej zdalnej pracy. 
Po przekazaniu przez ministra decyzji o zdalnej pracy do 24 maja naszła mnie refleksja-czy mam jakieś powody do do edukacyjnej radości w tym czasie? I okazało się,że owszem, jest tego całkiem sporo. Codziennie, zarówno w szkole, jak i w pracy online stawiam na moich uczniów, na to,żeby przejmowali odpowiedzialność za swoje uczenie. Znalazłam powody do satysfakcji. Oto kilka przykładów na to, jak te okrutne, znienawidzone przez wielu nauczycieli narzędzia szatana, typu messenger, facebook, zoom i inne można okiełznać i spowodować,że stają się one naszymi sprzymierzeńcami.
Piątoklasiści samodzielnie wybrali dla siebie lekturę uzupełniającą. Jeden z uczniów przygotował ankietę w formularzu Google, wpisał proponowane tytuły i każdy uczeń oddał swój głos. Książka zakupiona, po majówce - czytamy. Za chwilę, z tą samą klasą piątą podsumujemy nasz rok spędzony w świecie mitów. Tradycyjnie, od września byliśmy umówieni na ucztę bogów. I oczywiście ją zrobimy - w wersji wirtualnej. Będą nawet boskie potrawy i napoje. 
Czwartoklasiści, wcielali się w bohaterów portretów znanych światowych malarzy.

Zainteresowanie uczniów wzbudził van Gogh. I tak wybraliśmy lekturę uzupełniającą "Nazywam się Vincent van Gogh", do której stworzyłam kryteria sukcesu i już ją czytamy. Wybraliśmy się przy pomocy map Google do Amsterdamu, zwiedziliśmy muzeum van Gogha, poczytaliśmy w Wikipedii informacje na temat Holandii i zebraliśmy je w notatkę.Przy okazji liczyliśmy kilometry od naszych domów do Amsterdamu, przeliczaliśmy czas podróży różnymi środkami lokomocji.Zmierzyliśmy wielkość Holandii,porównaliśmy ją z Polską,przeliczyliśmy ilość mieszkańców i wyszukaliśmy inne państwa,w których panuje monarchia. Niesamowita frajda i dla większości dzieci odkrycie narzędzi do wirtualnych podróży!
Podczas czytania lektury dzieci stwierdziły,że te francuskie nazwiska "są dziwne" i nie wiadomo jak je czytać.I szybka akcja - będzie lekcja francuskiego, którą przygotuje romanistka, moja dawna koleżanka licealna. Kontakt nie inaczej - przez messengera.
Siódmoklasiści zajęli się przygotowaniem charakterystyki Małego Księcia z wykorzystaniem ciekawych narzędzi lub w inny ciekawy sposób - hasło przewodnie - ZASKOCZ NAS! Pracę podzieliliśmy na cztery etapy,żeby mieć większą motywację do działania. Trwają poszukiwania aplikacji i możliwości, które są ciekawe i można ich nauczyć inne osoby.
Największym sukcesem wydaje się być projekt, który rozpoczęłam z klasą szóstą. Wszystko zaczęło się od omawiania Hobbita. Pojawił się temat języków i języka elfów. Uczniowie zaproponowali,żebyśmy porozmawiali o gwarach w Polsce. Z pomocą przyszedł, a jakże,internet. I znajomości zawarte przez Facebooka. Postanowiliśmy na lekcje zaprosić gości z różnych stron Polski. I to się udało! Mamy już ustalone terminy naszych spotkań online. Każdy  z gości przygotowuje lekcję o swoim regionie. Będzie Marcin Michalik z Małopolski, Agata Karolczyk-Kozyra z Wielkopolski, Ania Konarzewska-Kaszuby i Halina Szołtysik ze Śląska.Już nie możemy doczekać się tych spotkań!
Beatka na swoją lekcję do klasy szóstej zaprosiła dziennikarza i też przytupują na myśl,że spotkają się z ciekawą postacią, z którą porozmawiają między innymi na temat zalewających nas fake newsów. Przy okazji wybiorą się również na lekcję online do Centralnego Domu Technologii w Warszawie.
Tyle pozytywów znalazłyśmy w naszej codziennej pracy online.Uważamy,że taka radość z małych kroczków jest teraz najważniejsza. I motywowanie do działania dzieciaków.One też mają już dość.Jeśli nie będziemy wspierać siebie wzajemnie, to będzie nam naprawdę trudno.Równie trudno bez wspólnych działań będzie nam wrócić do normalności i życia w realu,bo przecież nic już nie będzie takie samo. Chciałyśmy zachęcić Was,naszym niedzielnym słowem, do oswajania różnych narzędzi,testowania nowych form pracy.Nie bójmy się,przecież nikomu nie zrobimy krzywdy.Mamy wyjątkową szansę i okazję do podejmowania działań, o których nie mieliśmy nawet czasu pomarzyć.Uczymy nasze dzieci używania internetu i jego zasobów, mówimy im,że trzeba robić to z rozsądkiem i zarzucamy,że nie potrafią niczego w nim znaleźć.Dajmy im teraz przykład,że jak się chce,to naprawdę można wiele osiągnąć i spowodować,że te diabelskie narzędzia zaczną z nami współpracować.Ba!One zaczną nam służyć.Życzymy Wam przede wszystkim zdrówka i odwagi do podejmowania nowych działań. 
B&M
Pamiętajcie o przesłaniu Ptaszka Staszka ;)