Język to nasz cały świat. Ważne, by móc opisać nim wszystko, o czym tylko jesteśmy w stanie pomyśleć. A jeśli nie potrafimy jeszcze pomyśleć, to warto sprawiać, by kreować za pomocą języka to, co wydawało się, że nie istnieje. Tym sposobem wykombinowałam, że na lekcji języka polskiego przeprowadzę z moją 6 klasą eksperyment i wykorzystam do tego omawianą właśnie powieść Sienkiewicza. Postawiłam więc uczniów przed pytaniem, co by było, gdyby za czasów Stasia i Nel były gumowe balony, a w ich bagażach znalazłyby się soda i ocet. Oczywiście najpierw pojawiły się głosy, że to niemozliwe, aby w XIX w. były balony. Potem jednak udało nam się sformułować pytanie badawcze.
Następnie uczniowie ustalili kolejność działań tak, żeby wypełnić balony gazem powstałym w wyniku reakcji sody i octu. Padały różne propozycje. Jedno było pewne: w jakiś sposób trzeba dosypać sody do octu i nałożyć balon na butelkę (potrzebne materiały dzieci przyniosły z domu). Próbowały więc wsypywać sodę do balonów, żeby potem przesypać ją do butelek z octem. Pośród bałaganu i niezłego gwaru doszły do wniosku, że najpierw dosypią spooooro sody do octu, potem nałożą na szyjkę butelki balony.
Wtedy nadszedł moment prawdy. Trzeba było odpowiedzieć na pytanie, które postawiliśmy na początku lekcji. W oczach szóstoklasistów czaiła się Stasiowa nadzieja na cud.
Zgodnie z prawami chemii jednak balony nie uniosły sie w powietrze. Dzieci musiały stwierdzić, że gaz w balonach jest cięższy od powietrza.
To była niezwykle ważna lekcja, pozwoliła uczniom myśleć, zadawać pytania, działać, planować, odkrywać, pobrudzić łąwki, wywołała mnóstwo radości i motywacji, mimo że odpowiedź była inna niż oczekiwali i listy nie pofrunęły. Chemia na języku polskim wiele ich nauczyła. Sprawiła też, że postanowili wynaleźć domowy gaz, który uniesie balon. Oby to było bezpieczne!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz